piątek, 4 listopada 2016

Faktycznie #nicminiewisi

Jakiś czas temu tutaj wspominałam o chustach do noszenia dzieci. Wówczas byłam tzw. świeżakiem w temacie i mimo uczucia "to jest to" nie mogłam za dużo na ten temat powiedzieć. Po 5 miesiącach intensywnego noszenia wiele rzeczy się zmieniło. O tym ten post.



Na wstępie chciałam zaznaczyć, że popieram noszenie dzieci w nosidłach ergonomicznych i chustach przeznaczonych do noszenia dzieci. Wszelkie wisiadła ze sztywnymi i wąskimi panelami są przeze mnie krytykowane i mówienie mi "Ja tak nosiłam/nosiłem i nic się nie stało" w ogóle do mnie nie trafia. Ja odpowiadam za postawę i kręgosłup mojej Kluski i tylko na tej płaszczyźnie się wypowiadam.

Na początku chusta była wybawieniem czysto technicznym. Mycie podłóg czy gotowanie obiadu z śpiącą Kluską na rękach nie było łatwe. Wtedy na ratunek przyszła chusta. Moja pierwsza upatrzona chusta, czyli Morski Ahoy od Little Froga. Nauka wiązania nie była łatwa, ale trochę praktyki i oto dzień był piękniejszy i łatwiejszy. Nagle szybkie wyjście po zapomniany makaron do sklepu nie było mordęgą. Kluska hyc w chustę i w japonkach naginamy.


W międzyczasie trafiłam na chustujące mamy z mojego miasta. Jedna, druga kawa i zobaczyłam, że chustonoszenie to coś więcej. Chustonoszenie to nie tylko wolne ręce podczas gotowania obiadu, ale też chwile bliskości z dzieckiem, hobby, a nawet fanatyzm(hahha ooo tak!).
Noszenie to bliskość, to wygoda, bo masz wolne dwie ręce i wejdziesz tam gdzie z wózkiem się nie da. Noszenie to tulenie, to dawanie dziecku poczucia bezpieczeństwa. To ukojenie przy katarze, ząbkowaniu, gorączce i wszelkich innych bolączkach małego człowieka. Noszenie to miłość, zaufanie... to wszystko to co możemy dać dziecku pozytywnego i tak bardzo ważnego dla duszy i ciała. Noszenie to budowanie więzi dziecko - rodzic ( nie tylko między mamą, ale także między tatą)  - Ela 
Nie każda mama musi zostać chustoświrką. Nie każdy tata musi się dać "zawrapować". Ważne by każdy miał możliwość dowiedzieć się czym jest chustonoszenie, prawidłowe noszenie dzieci w chustach.

Kilka zalet noszenia dzieci:
- dzieci noszone łatwiej zasypiają. Fakt! Bliskość mamy, wyraźne bicie jej serca, ciepło i zapach potrafi działać relaksująco na dziecko.
- więź dziecka z rodzicem się wzmacnia. Kontakt skóra do skóry, bliskość. Nic tylko nosić.
- noszenie dziecka pomaga na problemy z brzuszkiem. Brzuch rodzica działa, jak naturalny termoforek. Dodatkowo patrz pkt. 1.
- można jednocześnie zaspokoić potrzebę dziecka, które chce się przytulać, być na rękach z możliwością robienia wszelkich innych ważnych rzeczy, np. mycie podłóg, prasowanie, a co niektórzy nawet potrafią przekopać ogródek.
Chustonoszenie miało być jedynie ułatwieniem życia, pomocą przy ogarnięcia ruchliwej prawie 3 latki i niemowlaka. Nie chciałam targać wózka i dzieci po schodach.
Bardzo szybko okazało się, że dla mnie to dużo więcej niż wolne ręce. Z chustą mogę być blisko synka zawsze kiedy mnie potrzebuje, nie czuje moich nerwów, bo już nie mam siły na trzymanie i noszenie. W chuście nie czuję ciężaru, jestem po prostu szczęśliwa, kiedy jesteśmy tak blisko, on patrzy na mnie zaciekawionymi oczkami i się tak szczerze jak tylko dziecko potrafi uśmiecha. Zasypia wtulony i spokojny jak coś go boli, kiedy wszystko inne zawodzi .
Starsza córka też ma mamę wtedy, kiedy tylko potrzebuje.Jest też minus, na początku żadna chusta mi się nie podobała, zarzekałam się jedna i koniec... Mhmmmm jasne hahah Teraz kilka po nocach mi się śni i co chwile wpada w oko inna  -
Ania
W tym miejscu powinnam zaznaczyć, dwie ważne kwestię. Mówi się, że chusta jest dobra od momentu narodzin do momentu, w którym rodzic już nie odczuwa komfortu noszenia. Natomiast nosidło ergonomiczne jest dobre od momentu, gdy dziecko samodzielnie usiądzie. Usiądzie, a nie będzie siedzieć. Na to jednak biorę poprawkę bo wiem, że pogląd ten jest głównie głoszony przez polskie szkoły noszenia, natomiast w innych krajach dopuszcza się noszenie dzieci, które samodzielnie nie siadają. To już pozostawię do własnych rozważań. Ja nie jestem fizjoterapeutą, ani doradcą noszenia więc nie mówię jak jest dobrze. Pokazuję możliwości.

Moja przygoda z chustonoszeniem trwa. Złapałam bakcyla i stałam się lekką świrką. Mam ochotę co rusz testować inne chusty, długości i wiązania. Przepadłam. A Kluska? Kluska uwielbia. Dzięki chuście nie jest straszne nam ząbkowanie, ani dni kiedy staje się ona "nieodkładalna". Lubimy się przytulać. Te chwile, kiedy widzisz śpiące w Twoich ramionach dziecko są nie do opisania, a gdy jeszcze w tym czasie możesz ulepić pierogi z mamą to już w ogóle bajka.

#gorzowskistosszmat 

2 komentarze:

  1. Hej jestem z GW i też zaczynam przygodę z chustowanirm Mam nadzieje ze spotkamy sie na kawie, bo muszę sie duzo nauczyć Uwielbism aspekt praktyczny noszenia, jego wygodę ale tez ten wymiar duchowy i bliskość z maluchem PA Elę znam z podstawówki

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)