piątek, 26 stycznia 2018

Mother of two

Myślałam, że od "jednego razu" zajść nie można. Można. Kluska Drugorodna, Zofia, spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Jasne, zawsze mówiłam, że chce mieć od razu drugie, że z głowy, jednak jak to ja miałam plan. Plan był zaciążyć w czerwcu. Coś nie pykło, a w zasadzie pykło aż nadto i oto mam dzieci rok po roku, chociaż między nimi 20 miesięcy różnicy.


Jeżeli jesteś matką jednego dziecka, a w zasadzie, jeśli jesteś rodzicem jednego dziecka i twierdzisz, że na nic nie masz czasu, że jesteś zmęczony, że kto w ogóle wymyślił posiadanie dzieci i na co Ci to było, powiem Ci "Weź się ogarnij chopie!". Serio. Jestem człowiekiem dobrze zorganizowanym. Ba, moja teściowa mawia, że jestem zorganizowana za pół Gorzowa. No ale z dwójką dzieci to ja nie wiem jaki mamy dzień tygodnia i dlaczego dzisiaj jest czwartek skoro wczoraj był poniedziałek. Serio. Ja, człowiek, który zapamiętywał w czeluściach mózgownicy każdy ważny termin, zaczęłam każdą pierdołę zapisywać w kalendarzu w telefonie. Ja nienawidzę telefonowych kalendarzy. No ale co mam zrobić, jeśli na papierowy nie mam miejsca w torbie między pampersami a zapasową parą gaci.

Tak czy siak jestem matką dwójki od niespełna 3 miesięcy. Od niespełna 3 miesięcy codziennie jaram się moimi dziećmi jeszcze bardziej i jeszcze częściej liczę do 10, kuźwa do 1000000000000, coby nie stracić nad sobą panowania. Moja sąsiadka, jak mamę kocham, dowiedziała się, że Pierworodna Kluska to Antonina przez ścianę! Musiała słyszeć jedno z moich "Antonina R. nie wycieraj Zofki twarzy osmarkaną chusteczką" albo "Przeginasz! Na prawdę przeginasz Tośka!". No cóż, nikt nie jest idealny!


Życie matki to nie jest bułka z masłem. Ja na prawdę zastanawiam się co ja robiłam z wolnym czasem mając jedno dziecko. Już nie wspomnę o tym, że nie mam pojęcia ile ja musiałam mieć wolnego czasu nie mając dzieci! Bo na prawdę, wstaję rano i za chwilę bach jest 20, ja mam jęzor wywalony, a przed chwilą przecież jadłam wczorajszy obiad na śniadanie. Przecież to nie jest normalne.

Wstajesz, sikasz Ty, sika starsza. Robisz kawę sobie, robisz "kafkę" jej plus jakieś śniadanie. W międzyczasie żonglujesz cyckiem i cieszysz się, że ojciec w końcu "nauczył się" khem khem, wstawać rano i w miarę ogarnia młodszą. W sensie przewinie pieluchę czy coś bo przecież on cycka nie wystawi. Podłączasz więc cycka pod tankowiec a drugą ręką ściągasz dziecku majtki bo przecież znowu chce siusiu akurat w tym momencie. Ojciec w międzyczasie dogorewa a Ty zastanawiasz się na co Ci to było i za jakie grzechy. Ok, sytuacja opanowana. Nagle starsza stwierdza, że musi w tym momencie pobawić się ciastoliną, jednocześnie krzycząc Peppa i dając wyraźnie do zrozumienia, że nie będzie się ubierać ucieka z pokoju. Młodsza musi zrobić kupę teraz. Nie za 5 min jak pozbędziesz się połowy rodziny z domu tylko teraz. Jakoś poszło. Ojciec wstał, starsza ubrała spodnie i bluzkę. Co prawda wygląda jak młody blond Chopin bo szczotka parzy, ale zęby ma umyte więc można puścić to to żłobka. Wyszli. Siadasz i dopijasz zimną kawę. Młodsza przysypia. Ty masz ochotę kimnąć się razem z nią, ale minimalny ruch grozi pobudką. Przecież ona musi spać na rękach. Uważam, bo co milszy powie, że przyzwyczaisz! No jakby przez 9 miesięcy się samo nie przyzwyczaiło...


Mija południe. Ty w gaciach i dobrze jeśli masz obiad z wczoraj. Czasami fajnie jest odkurzać, ale stwierdzasz, że starsza chodzi, a młodsza jeszcze nawet się nie obraca więc srał pies odkurzanie. Pijesz drugą kawę i starasz się ogarnąć cokolwiek. Jedno praniem drugie pranie, a w międzyczasie jakaś wanna lub wc. Nigdy oba na raz bo zaraz młodsza znowu się obudzi no i tak nie skończysz. Zaraz ojciec starszą przywiezie, albo, co gorsza, Ty musisz po nią jechać. Zmieniasz więc piżamę na wyjściowy dres i pakujesz się do auta. Jest coś w okolicy 15. Może uda się jakiś spacer zaliczyć zanim zrobi się ciemno i jeszcze bardziej zimno. A nie, dzisiaj starsza źle spała. Histeria. Nieś mnie matka bo będę wyć i się rzucać na podłogę w mym nieszczęściu. No więc czekasz. Najpierw spokojnie bulgoczesz i starasz się nie doprowadzić do wrzenia. Udaje się! Około 7/10 razy udaje Ci się nie stracić panowania. Pozostałe 3 razy trafia Cię szlag, krew zalewa i dotyka cholera. Później będziesz przepraszać, ale teraz nie masz siły. Wracacie do domu.

Szykujesz "am", kakao i inne cuda wianki. Ewentualnie włączasz jakąś Peppe by odzyskać równowagę psychiczną. W międzyczasie zachwycasz się kupką zrobioną na nocnik i z werwą bijesz brawo. Dalej żonglujesz cyckami. Odgrzewasz obiad czy co tam się trafi. Układasz klocki, czytasz bajki, malujesz. Ok 18.00. Kąpiesz. Wsadzasz starszą do wanny by się zaczęła kąpać. W międzyczasie rozpakowujesz młodszą i dorzucasz ją do wanny. Rachu ciachu i młodsza umyta, a starsza ma fan że mogła pomóc. Przecież to takie słodkie jak ona kocha swoją młodszą siostrę i jak o nią dba. To właśnie ona, nikt inny tylko ona, umyła jej brzuch! Zaczyna się wyciszanie. Cała sztuka polega na tym by młodsza usnęła zanim starsza się położy do łóżka. Bo inaczej będzie "mama" na przemian z "łeee, łeeee" przez następną godzinę. Tankujesz więc Drugrodną po korek z nadzieją, że uśnie. Udało się. Czytasz "Kicię kocię", "Peppę" czy inne "TO" x 3. Okazuje się, że trzy bajki to za mało więc jest ryk. Budzi się młodsza. W głowie rzucasz siarczystymi słowami, których nie przystoi wymawiać szanującej się matce. Zastanawiasz się czy to jest odpowiedni moment, żeby skoczyć z okna. Usypiasz młodszą i wracasz do starszej. Jeśli jest to "lepszy dzień" to po chwilowym drapaniu "tu[noga, brzuch, plecy, głowa]", udaje Ci się wydostać z jaskini lwów. Nawet nie siadasz w salonie na kanapie tylko od razu robisz sobie kolacje. Wiesz, że jak usiądziesz to nie zjesz. Przeklinasz już nie w głowie a pod nosem, że nie kupiłaś jednak tej tabliczki czekolady. Siadasz. Przypominasz sobie, że przecież zalałaś wc domestosem jakieś 6 h temu i 5 sików temu. Masz to w dupie. Jutro zaczniesz od nowa. A nie, nie zaczniesz bo jutro masz dwójkę. Szit. Kibel nie zając. Obiecujesz sobie, że dzisiaj pójdziesz wcześniej spać i odpalasz serial. Kładziesz się spać. Jest 23... Dobranoc, za godzinę tankowiec się obudzi.


Masakra co? A jednak to wszystko, te wszystkie kupki i dyskusje, które spodnie ubrać, te nieprzespane noce i orzygane bluzki, to wszystko daje mi ogromną moc. Za każdym razem, gdy patrzę na dziewczynki czuje ogromną radość, satysfakcję, ale i ukojenie. Bo między jedną histerią, a drugą mamy czas na śmiech, radość, wspólne odkrywanie świata. Bo ja kocham czytać sto razy tą samą "Kicie kocię", widząc tą radość na buzi mego dziecka. Bo ja kocham nosić moje dziecko, nawet kosztem obiadu, wiedząc, że sprawiam jej tym przyjemność. Ja kocham bycie mamą!


2 komentarze:

  1. Hahaha...a ja mam trójeczkę. W tym jedno uzależnione od dźwięków suszarki 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej suszarki niż jakiegoś hard rocka! Co by było wtedy!?

      Usuń

Zostaw po sobie ślad :)