sobota, 9 kwietnia 2016

O wymysłach diety matki karmiącej. Dlaczego jem na obiad mielonego.

Witam, cześć i czołem. Wśród kup i wymiocin postanowiłam znaleźć czas na bloga :) Właściwie to te kupy mnie natchnęły bo to temat na czasie. Otóż nie wiem czy wiecie, ale Kluska miała mnie zalać morzem kupy. Miały być kolki i uczulenia. Dlaczego? Bo ja, zła matka, jem wszystko. Amba, w szpitalu przyłapali mnie na soku wieloowocowym. Dobrze, że nie widzieli przemyconego przez moją mamę gołąbka. Był pyszny.

grafika google

W Internecie możemy natrafić na wszelkiego rodzaju opisy "Diety matki karmiącej". O co w tym chodzi? A no o to, że taka świeżo upieczona mamuśka, która w ciąży jadła to, na co miała ciążową ochotę, nagle, po porodzie, zaczyna jeść jałowe żarcie, żeby "nie zaszkodzić dziecku". Rezygnuje z cytrusów, soków, smażonego, ostrego, kiszonego i cholera wie jeszcze czego. Jaki ma to mieć cel? No ponoć dziecko ma nie kolkować, lepiej spać, zdrowo rosnąć i nie mieć alergii. Co za bzdura. Może moje doświadczenie jako matki nie jest powalające, ale jako człowiek alergia mam coś w tym temacie do powiedzenia.

Zacznijmy od początku. Czym, w polskich realiach jest kolka? Kolka w polskich realiach to wszelkie możliwe dolegliwości niemowlaka, których nie można podpiąć pod konkretną chorobę. No, przynajmniej ja to tak odbieram. Malec nie może zrobić kupy? Ma kolkę. Dziecko płacze godzinę bez powodu? Ma kolkę. Dziecko podkurcza nogi? Ma kolkę. Dziecko ulewa? Ma kolkę. I tak można wymieniać do us...ej śmierci czym jest kolka. I teraz najlepsze. Jak zapobiec kolkom? No własnie i tu pojawia się magiczna w swej głupocie dieta matki karmiącej, która wyklucza z jadłospisu wiele produktów, np. truskawki czy kapustę kiszoną bo zaszkodzi dziecku i będzie miało kolki. Przepraszam bardzo, ale czy dorosły człowiek zawsze robi normalną kupę? No błagam. Z autopsji wiem, że i mi się zdarzą zaparcia i mi się zdarzy taka rewolucja żołądkowa, że zastanawiam się czy chciałabym zamieszkać w toalecie. Czy z tego powodu nie jem określonych produktów? No nie. Dalej jem śliwki, orzechy i inne "ryzykowne" rzeczy. Idąc tym tropem spójrzmy na truskawki. Wszyscy doskonale wiedzą, że polskie truskawki są najlepsze na świecie. Położne, nie wszystkie oczywiście, grzmią, że karmiąc piersią ze względu na kolki i alergię nie powinno się pożywać truskawek, a jeśli już musimy to w małych ilościach, bo to zaszkodzi dziecku. No błagam, a kobiety z krajów, gdzie pomarańcze to owoce miejscowe, nie jedzą tych pomarańczy bo to cytrusy a cytrusy powodują kolki? Czy powiedzmy w Ameryce Południowej dzieci mają inne żołądki? Hm ciekawa teoria. A spróbujcie jeść kalafiory, brokuły czy kapustę. Przecież brzuch to eksploduje.

Dalej. Alergia pokarmowa. Owszem, dziecko może mieć alergię na jakiś produkt spożywczy. Tak, w takim przypadku matka karmiąca powinna wyeliminować go z diety. No ale zadajmy sobie jedno zasadnicze pytanie. Skąd mamy wiedzieć czy nasze dziecko jest uczulone na dany produkt skoro go nie jemy? Wróćmy w tym momencie do naszych poszkodowanych, cudownych, polskich truskawek. Truskawki uczulają i nie można ich jeść. Często to się słyszy. No ale skąd wiemy czy nasze dziecko ma na nie uczulenie? Bo raz się skusiłyśmy i akurat wtedy nasze dziecko dostało kolki/wysypki czy cholera wie czego? Po jednym razie rezygnujemy z czegoś pysznego nie wiedząc do końca czy to było przyczyną. Bez sensu. Trzeba sprawdzić czy dany produkt uczula, a nie snuć domysły i się głodzić, albo odmawiać sobie przyjemności. Nie wiem jak Wy ale ja jestem na etapie takim, że zabiłabym tego kto by mi zabronił jeść teraz czekoladę!

grafika google

Słyszałam od położnych, znajomych, cioć, że nie mogę jeść wszystkiego, że zaszkodzę Klusce, że będzie ją bolał brzuch. Brzuch nie boli, kupa jest ale to nie jest na pewno obiecane mi morze. Odbijać się nauczyłyśmy, dziecko ładnie przybiera i położna, którą ja wybrałam jest zadowolona i śmiało mówi, że dobrze robię.
Słyszałam, że jak dziecko płacze długo i przeraźliwie to to kolka i trzeba wyeliminować dany produkt z diety. Owszem, Tosia czasami ryczy jakby ktoś ją ze skóry obdzierał. Owszem, czasami wydaje mi się, że może ją pobolewać brzuszek, ale! No własnie ale przecież ona ma tylko 4 tygodnie. Jej układ pokarmowy nie jest do końca rozwinięty. KAŻDY, ale to każdy pokarm jest na swój sposób nowy i żołądek i te malutkie jelitka muszą się nauczyć go trawić. Nie od razu Rzym zbudowano!

Jem wszystko. Jem czekoladę i kotleta i kapustę kiszoną. Jem to, na co mam ochotę. Oczywiście smażone jest niezdrowe dla każdego więc unikam i to nie dlatego, że "dieta matki karmiącej", ale dlatego, że bardzo bym chciała przestać wyglądać jak młoda orka. Tak samo z ilością. Nie zjem kilograma truskawek czy śliwek suszonych na raz bo i dorosły by się za przeproszeniem po tym posrał. Wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nie róbmy się chorzy i nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Niektórzy mnie przeklną ale mam to w nosie. Szczęśliwa mama to i dziecko szczęśliwe. Powiedziałam, a raczej napisałam jedząc kiwi. A co.

grafika google

2 komentarze:

  1. Hej! Ja mam synka zaczęliśmy teraz 4 msc, mam niby spis co mogę, a czego nie powinnam jeść. Oczywiście wszystko co lubię zakazane- dlatego nie stosuje się do żadnej diety! Synek rośnie od porodu przybrał juz 3,6 kg położne chwalą, że tak ładnie rośnie tylko na mleku mamy i z tego co zdążyłam zaobserwować jest szczęśliwym dzieckiem, nie płacze, czasami tylko sobie pokwękuje.... Kolek nie ma, a mama je wszystko poza rzeczywiście ostrym i smażonego tez raczej unikam ale czasami jakiś naleśnik z serem czy nutella sie trafi! Co do jedzenia czekolady bez niej chyba bym miała depresje ;) pozdrawiam Róża

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Moja kluska od porodu przytyła w te 7 tygodni ponad 2 kg :)

      Usuń

Zostaw po sobie ślad :)