czwartek, 5 stycznia 2017

Zrób to dziś

Kiedyś, czyt. zanim zostałam mamuśką, myślałam o sobie, że jestem dobrze zorganizowaną, ambitną, młodą kobietą, która potrafi zarządzać swoim czasem i z powodzeniem realizuje założone cele. Matko... jaka ja byłam naiwna, a jaka próżna. Życie, a w zasadzie macierzyństwo, to zweryfikowało. Zdecydowanie nie jestem dobrze zorganizowana, a zarządzanie czasu to dla mnie "zupa z Azji" niczym empatia dla jednej z bohaterek "Lejdis". No ale do rzeczy. Została mi ambicja. O tak, ambitna jestem, dlatego pora nauczyć się zarządzania swoim czasem by ambicja szła w parze z realizacją zamierzonych celów. 

Grafika google

Jakiś czas temu powiedziałam sobie "BASTA! Koniec ze studenckimi nawykami. Będę uczyć się systematycznie..." bla, bla, bla. Tak, naiwnie wierzyłam, że jak powiem sobie "Stop" to z dnia na dzień zmienię swoje życie. Przejdę na dietę, przebiegnę maraton, wypromuję bloga, będę wybitnym studentem i zacznę się rozwijać zawodowo, jednocześnie będąc pełnoetatową mamą. Dawałam radę może z tydzień. Prędzej czy później chaos jaki mnie ogarnął i natłok niepoukładanych obowiązków sprawił, że zamiast to ogarnąć to rzuciłam wszystko w kąt, odpaliłam sobie "House of cards" i zasiadłam na kanapie. Taki finał. Blog ma prawie rok i stoi w miejscu, studia stanęły w miejscu, a dieta i aktywność fizyczna to w ogóle jakieś nieporozumienie. 

Dochodzimy do końca roku, moje życie dalej stoi w miejscu, marzenia i plany odkładane na potem, a ja mam tylko i aż 24 lata i co? Jak nie teraz to kiedy? Kiedy będę taka jaka chcę być na prawdę, a nie taka mameja bez ambicji? Nie. W tym przypadku zarówno i serce i mózg krzyczą "Natalia, weź się w garść!". Okej, no to się biorę w garść po raz kolejny. Już nie zliczę ile to już razy było. Jeśli mój Niemąż to przeczyta to pewnie mnie przy porannej kawie wyśmieje. Trudno. 

"Nowy rok, nowa ja" - ten slogan pojawia się na wielu memach w Internecie. W większości jest to kpina z osób, które wszem i wobec oznajmiają jak to bardzo się zmienią w Nowym Roku. Nie pasuje on do mnie. Nie będę to "nowa ja". Nie chcę siebie zmieniać. Chcę zmienić kilka nawyków, które sprawiają, że zamiast "wziąć życie w garść i wycisnąć jak cytrynę" ja wciąż siedzę i zastanawiam się, czy na pewno tą cytrynę muszę wyciskać teraz a nie jutro. 

Na początku ten post miał być postem konkursowym, w którym nagrodą jest stypendium PSC "Zrób to dziś". Miałam napisać jak bardzo chciałam, żeby Kluskowa Mama zaistniała w świecie. Na wyrost myślałam, że napiszę o moim marzeniu bycia wzorem do naśladowania, dla młodych rodziców. Po przeczytaniu tego co napisałam stwierdzam, że nijak się to ma do zadania konkursowego, w którym trzeba przedstawić przedsięwzięcie, z którego rozwinięciem zwlekamy i dlaczego chcemy je wypromować teraz. Mówiąc szczerze to mój blog jest jedną ze składowych. Fakt, chcę go wypromować, chcę by Kluskowa Mama była autorytetem i chcę, móc, potrafić zaoferować ludziom swoją wiedzę i doświadczenia. Jednak to nie jest najważniejsze. Moim przedsięwzięciem, z którego rozwinięciem zwlekałam jestem ja sama. Powinnam zacząć się rozwijać teraz, ponieważ to teraz jestem młoda, silna i pełna werwy. Dlatego, że teraz mam pomysły wymagające realizacji i zadania do wykonania. 

Tak, chcę wygrać stypendium Pani Swojego Czasu. Tak, chcę zrealizować jedno z wielu przedsięwzięć teraz, a nie jutro. Chcę być Kluskową Mamą bardziej. Chcę pisać do ludzi i dla ludzi. Chcę by Kluskowa Mama poza byciem blogerką była kimś jeszcze. Może mentorem? Chciałabym nauczyć się zarządzać swoim czasem by być lepszą mamą i blogerką i zasłużyć na takie miano. 

"Nowy rok, nowa odmieniona ja"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad :)