niedziela, 18 września 2016

Chodź, strzelę Ci klapsa.

Ku chwale rodziny! Strzelę Ci klapsa! Bo nie potrafię Ci wytłumaczyć to strzelę Ci klapsa. Kto wtedy jest zły? Ja czy Ty? Na hasło "Przemoc w rodzinie" dostaję dreszczy i zaciskają mi się automatycznie pięści, a na hasło "Klaps to nie bicie" mam ochotę dać klapsa i zapytać się rozmówcy "Już wiesz za co? Rozumiesz dlaczego źle zrobiłeś?".

Grafika google
Z reguły jestem osobą tolerancyjną. Zazwyczaj, jeśli mi coś nie pasuje to zwracam uwagę. Mogę, mam prawo, więc to robię. Nie wyzywam, nie ubliżam, nie "hejtuje". Jak już zwrócę tą uwagę, a dana osoba mnie olewa to ja olewam ją. Nie chce rady to nie. Jej życie. Jednak jest taka sytuacja, gdy moje nerwy wychodzą poza moje ciało oraz mój umysł i biorą górę. "Klaps to nie bicie" i trafia mnie szlag. Krew mnie zalewa, wyciągam wyimaginowany nóż i wkładam rozmówcy w oko. Błagam, jeśli klaps to nie bicie to co to jest?

Ostatnio zrobił się szum i afera ze względu na "Hymn ku chwale klapsa" prof. Zbigniewa Stawrowskiego. Według Wikipedii Pan Profesor jest filozofem polityki. Szkoda, że nie życia bo przydałoby mu się usiąść na kamieniu i pomyśleć. Poczułam się zobowiązana do wzięcia udziału w dyskusji.

Chciałabym zacząć od rzeczy może banalnej, ale najwidoczniej "najwybitniejsi z wybitnych" o takich podstawach zapominają. Dziecko, jest swego rodzaju tabula rasa. Oczywiście, jak każdy człowiek tak i dziecko, posiada swój niepowtarzalny i indywidualny charakter, jednak jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju zachowania to mały człowiek jest tą niezapisaną tablicą. Wszystko co robi musi zrobić kiedyś po raz pierwszy. Po raz pierwszy je jabłko, po raz pierwszy robi kupę na nocnik i po raz pierwszy spóźnia się do domu albo nie sprząta z premedytacją pokoju. Tak samo jak robi to wszystko po raz pierwszy, tak po raz pierwszy dowiaduje się(lub nie), że coś jest złe lub nie. Nie możemy wymagać od małego człowieka, który ma nas za wzór, by wiedział. On nie wie. Dopóki mu nie wytłumaczymy to się nie dowie. Okej, mam nadzieję, że wyjaśniliśmy podstawy.

Teraz kolej na nas. Zróbmy rachunek sumienia. Czy my zawsze robimy wszystko tak jak wymagamy tego od naszego dziecka? Czy jeżeli wymagamy od naszego dziecka porządku w pokoju to świecimy przykładem i sami dbamy o czystość? Czy nauczyliśmy "za młodu" naszej latorośli porządku w pokoju? Bo jeśli przez pierwsze 5 lat życia zbieraliśmy za malucha zabawki to nie wymagajmy od niego by nagle w wieku 5 lat zaczął to robić sam. Dzieci są mądre. Dzieci na prawdę dużo rozumieją. Jeżeli sami się wiecznie spóźnialiśmy po malucha do przedszkola to maluch wie, że spóźnienie 5, 10 czy 15 min. to "nic takiego" bo "przecież nic się nie stało". Nie wymagajmy od dzieci czegoś czego sami nie przestrzegamy.

Skoro już opanowaliśmy podstawy i zrobiliśmy rachunek sumienia zastanówmy się czy możemy od dziecka wymagać czegoś czego sami nie wymagamy od siebie chciałabym dać temu puentę: "Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci".

Klaps jest aktem przemocy fizycznej, którym dorosły próbuje wymusić na dziecku określonego rodzaju zachowanie. Fakt. Dziecko, spełnia "określonego rodzaju zachowanie" nie dlatego, że zrozumiało lekcję tylko dlatego, że się boi. Tak, mały człowiek nie potrafi "właściwie zrozumieć" klapsa. Małemu człowiekowi trzeba wszystko, jak krowie na rowie, tłumaczyć. Czy niemowlaka uderzymy, dlatego, że 5 razy z rzędu zrzucił szklankę ze stołu? Przecież powinien wiedzieć, że nie wolno...

Mówimy, że dziecko powinno dostać klapsa za złe zachowanie. Jak więc definiujemy złe zachowanie? Krzyk w sklepie? Zrzucanie przedmiotów? Gryzienie, kopanie czy szarpanie? A czy kiedyś, ten kto daje lub ma zamiar, za takie zachowanie, dać klapsa usiadł i pomyślał dlaczego dziecko tak "źle" się zachowuje? Ile razy my wstajemy wściekli bo szef na nas nawrzeszczał, bo mąż wrócił za późno, bo autobus się spóźnił bo kawa się wylała? Ile razy mamy ochoty krzyczeć, gryźć i kopać? Ja osobiście mam tak często. Dorosły jednak człowiek, w porównaniu do dziecka czy nastolatka, powinien mieć trochę więcej w głowie i umieć zapanować nad swoimi emocjami. Nam nie wypada robić tych wszystkich rzeczy, dlatego się powstrzymujemy. Dziecko tego nie potrafi. Dziecko nie pójdzie na siłownie by wylać swoją frustrację z potem na bieżni. Dziecko nie zalegnie w wannie z bąbelkami by stres z pracy spłynął wraz z brudną wodą do ścieków. Dziecko jest sfrustrowane, zmęczone, głodne tu i teraz i tu i teraz musi to okazać. Okazuje, w jedyny sposób jaki potrafi.

"Właściwie rozumiany klaps jest raczej symbolicznym wyrazem najgłębszej miłości". Ja nie wiem jak "głęboko" kochano Pana Profesora, ale ja dziękuję za taką miłość. Każde zachowanie naszego dziecka jest wyrazem tego jak my je wychowaliśmy oraz sposobem uzewnętrznienia swoich emocji. Tak jak dziecko uczy się dobrych manier, tak samo uczy się dobrego zachowania i pewnego rodzaju dyscypliny. Gdy widzimy, że dziecko "robi aferę" z powodu jakiejś frustracji to zamiast klapsa pokażmy mu jak sobie radzić z emocjami. Rozmawiajmy z nim. Klaps nie nauczy dziecka dobrego zachowania. Klaps wymusi na dziecku jakieś zachowanie, jednak w konsekwencji nie będzie ono ani dobre ani społecznie pożyteczne. Zastanówmy się jako rodzice, pedagodzy, opiekunowie, dojrzali ponoć ludzie czy chcemy, aby nasi podopieczni robili coś ze strachu czy dlatego, że rozumieją co jest dobre a co złe.

Może Pan, Panie Stawrowski dostawał klapsy. Może u Pana w rodzinie klaps był "wyrazem głębokiej miłości". My, odpowiedzialni za swoje zachowania i zachowania swoich dzieci, rodzice widzimy tego efekty. Skoro zajmuje się Pan polityką niech Pan nie robi z siebie pedagoga bo za tak niepedagogiczne zachowanie powinien Pan dostać klapsa, jako naukę za złe zachowanie. Tak z dobry chęci, naszych rodzicielskich.

3 komentarze:

Zostaw po sobie ślad :)