środa, 27 stycznia 2016

Nie lubię być w ciąży.

Nie lubię być w ciąży. Tak, właśnie napisałam, że nie lubię być w ciąży. Ot też mi nowina. Ja doskonale wiem, że takich jak ja jest więcej, dużo więcej. Czasami nawet się zastanawiam czy tych co nie lubią być w ciąży nie jest więcej niż tych lubiących. Dobra, ale to, że nie lubię być w ciąży nie wzięło się z kosmosu. Nie stwierdziłam od razu, jak tylko zobaczyłam dwie kreski na teście, że bycie w ciąży jest do bani. O nie. To całe lubię/nie lubię analizowałam miesiącami, Tak, miałam miesiące.


Kluska w 8 tygodniu

Gdy pierwszy raz zwymiotowałam dobrze zapowiadające się danie myślałam, że się strułam. No cóż, zdarza się. Jednak, gdy za drugim razem ta sytuacja miała miejsce stwierdziłam, że coś jest na rzeczy. No owszem, mogłam się zatruć na dłużej niż jeden dzień, ale ja już wcześniej, oj dużo wcześniej, twierdziłam, że w ciąży jestem. Niestety lekarze twierdzili co innego. Więc posłuchałam. Ponoć lekarz to mądry człowiek, co tam przeczucie matki.

Dobra, a więc po pierwszych nudnościach i wymiotach, wbrew opinii lekarzy, wykonałam test, który jakimś cudem okazał się pozytywny. Pierwsza myśl "A nie mówiłam!?" a druga "Kurde to teraz będę miała mdłości!?". No i się potoczyło lawinowo. Najpierw już wspomniane mdłości i wymioty, potem wzdęcia i zaparcia, później ciągłe sikanie i ostatecznie ogólne rozbicie i zmęczenie. Normalny człowiek, znający się na temacie, mógłby powiedzieć, że przeżywałam podręcznikowy pierwszy trymestr. Tak też pomyślałam zarówno ja, jak i całe moje bardziej doświadczone otoczenie.

Z wytęsknieniem oczekiwałam na 13 tydzień ciąży, czy jak kto woli 14 i na ten obiecany, książkowy zastrzyk energii. Przecież skoro "książkowo" przetrwałam pierwszy trymestr to drugu musi być równie "idealny". Niestety i tu spotkało mnie rozczarowanie. Zamiast obiecanej energii i witalności dostałam ból pleców i ciągłe kolki. Senność dopadała mnie częściej niż w pierwszym trymestrze, a dzień bez odpowiedniej drzemki był dniem trupa. Jedyne co działało na moją korzyść to była pogoda. Tak, był już wrzesień. Przyjemne ochłodzenie po afrykańskim lecie z nutą zapachu kostki toaletowej. Niestety szczęście nie trwało długo bo "możliwość odchodzenia wód płodowych" i pobyt w szpitalu skutecznie wbijały gwoździe do mojej ciążowej trumny. A ja marzyłam tylko o tym by mieć siły zrobić coś.

No i stało się. Dotrwałam do trzeciego trymestru. Jestem w 34 tygodniu ciąży i dalej mam mdłości i wymioty, dalej jestem senna, dalej mam przetłuszczające włosy i problemy ze skórą. Dalej jest mi źle i ciężko, a moja Kluska swoimi kopniakami "nie w czas" nie polepsza jakości mojego ciążowego życia. Odliczam dni do TEGO terminu z nadzieją, że jednak kiedyś będę mogła usiąść wygodnie w fotelu nie czując bólu, zmęczenia i nie martwiąc się, że zgniotę Kluskę.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że wiele Ciężarnych mogłoby powiedzieć, że kopniaki dziecka i satysfakcja płynąca z macierzyństwa wynagradzają ten ból i cierpienie jakie niesie ze sobą ciąża. Tak, wynagradzają. Na pewno. Chociaż ja bym powiedziała, że dopóki nie uściskam mojej Kluski w ramionach i nie zobaczę jej pięknych niebieskich oczu(tak, tak powinny być niebieskie) to w to nie uwierzę. Jak na razie, moja miłość do tej Pannicy sprawia, że zamiast niczym kamień rzucić się w otchłań bezdenną oceanu, ja cierpliwie zmieniam pozycję na inną, niekoniecznie wygodną dla mnie, ale najważniejsze, że wygodną dla Niej.

I tak, wiem, że każda ciąża jest inna. Tak, wiem, że Ta Inna Matka może mówić, że ciąża jest przeżyciem wręcz mistycznym, majestatycznym i że to najcudowniejszy stan na świecie, i że ona - Idealna Matka może być w ciąży cały czas. Ja nie mogę, ja nie chcę i ja już nie mam siły. Ja nie lubię bycia w ciąży.

1 komentarz:

  1. A ja się bardzo cieszę, że jestem w ciąży. Niedawno byłam na pierwszym USG w klinice https://medichouse.pl/specjalista/ginekolog-warszawa/ i wszystko jest ok. Jestem bardzo szczęśliwa i już nie mogę się doczekać porodu!

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)